Matka Boża Leśna w Komańczy – ulubione miejsce wędrówek Księdza Prymasa
W latach 20. ub. stulecia na wzgórzu Bircza, należącym do dóbr hr. Stanisława Potockiego rezydującego w Rymanowie, prowadzono wycinkę lasu. Krążące wśród ludzi opowieści wspominają drwala z dalekiej Huculszczyzny, który ścinał tu drzewa, nocując w szałasie skleconym przez siebie z jodłowych gałęzi. Pewnej nocy przyśniła mu się Piękna Pani, zstępująca ku niemu łagodnie. Przebudził się pod wielkim wrażeniem. Czuł, że „coś” z nim się dzieje. Serce jego wypełniła miłość i niespotykany dotąd pokój. Zauważyli to inni leśnicy. „Wykradli” mu słodką tajemnicę. Zaczęto opowiadać, że to z pewnością Matka Boża we śnie przyszła do niego… Z biegiem czasu wszystko się uspokoiło. Ekipa drwali przeniosła się gdzie indziej. Szczęśliwiec jednak, wciąż pełen pokoju i radości, nawiedzał to miejsce, tak mu drogie!
Latem – to już lata 30. – wędrującego po tym wzgórzu kuracjusza z pobliskiego Sanatorium PKP ukąsiła żmija. Noga puchła… Najbliższy punkt ambulatoryjny w Sanoku – ok. 30 km. Znikąd pomocy. Znikąd!? Nagle stanęła mu w oczach Pani w bieli z zasłyszanego kiedyś opowiadania. Matko Boska, ratuj! – zawołał z wiarą. Poczuł się ogarnięty Jej pokojem i dobrocią. Matko, Mamo… powtarzał. Opuchlizna zeszła z nogi. Pozostał tylko maleńki ślad po ukąszeniu. Pełen wdzięczności postawił na tym miejscu na niewysokim cokole figurę Niepokalanej, dziękując Jej za ocalenie.
W czasie II wojny światowej w pobliskim Klasztorze Sióstr Nazaretanek Niemcy, którzy mieli tam swój patrol, przechwycili znacznej rangi akowca, starającego przedostać się na Węgry. Chodziło o wydobycie tajnych wiadomości, a potem – rozstrzelanie. Przebywająca w klasztorze s. Bernadetta, przez miejscową ludność zwana doktorką, dobrze mówiąca po niemiecku, zdołała uprosić, by pozwolono nakarmić więźnia. Ze względu na to, iż był to wieczór sylwestrowy i przygotowane już było noworoczne świętowanie (a żaden z Niemców nie odważył się rozstrzelać więźnia na oczach sióstr), odłożono egzekucję na dzień następny. Więzień – z kajdankami na rękach i nogach – pozostał wśród ucztujących. Gdy owi głęboko posnęli, zdołał wydostać się na zewnątrz. Siostry, które jak w każdą Sylwestrową Noc modliły się w kaplicy, usłyszały delikatny brzdęk łańcucha. Tym gorliwszą stała się modlitwa!
Na puszystym świeżym śniegu widniały krwawe ślady uciekiniera… Z ogromnym wysiłkiem doczołgał się do figury Matki Bożej. I tu – koniec śladów! Zdezorientowani przeciwnicy przez kilka dni poszukiwali go; psy gończe do tego miejsca biegły za śladem i węchem – i koniec! Ktoś ukrył dalszy ślad! Po kilku miesiącach siostry otrzymały kartkę z Węgier: Żyję! Dziękuję Siostrom za wieczerzę! Po zakończeniu wojny uratowany powrócił na to miejsce, by podziękować Matce Najświętszej za ratunek. „To Ona zakryła ślady, odebrała węch psom gończym. Ukryty pod konarem pobliskiego drzewa słyszałem obławę. Z ufnością wzywałem Jej pomocy” – opowiadał z przejęciem. Odnowił figurę Niepokalanej i umieścił na wyższym cokole.
Kilka lat później miejsce to często, z różańcem w ręku, nawiedzał internowany w naszym klasztorze (29.10.1955 – 28.10.1956) Stefan kard. Wyszyński, Sługa i Niewolnik Maryi. U Niej szukał natchnienia i wzywał pomocy…
Niepokalana od ponad 80 lat na tym wzgórzu ma swoje ciche sanktuarium i rozdziela łaski proszącym. Jak przed laty usunęła jad żmijowy proszącemu z wiarą o ratunek, zatarła ślady skutego kajdanami uciekiniera, pocieszała i napełniała pokojem oddanego Jej bez reszty Prymasa, tak samo i dziś przychodzi z matczyną pomocą tym, którzy z ufnością garną się do Niej.
W 50. rocznicę internowania Prymasa w Komańczy powstała Dróżka Prymasa Tysiąclecia z wypisanymi fragmentami Ślubów Jasnogórskich, które w całości tutaj powstały. Została również wytyczona Ścieżka do figury Matki Bożej Leśnej. W miejscach trudniejszego podejścia i zejścia zastosowano leśne schody i pomocne poręcze. Przy zejściu od figury Matki Bożej w kierunku torów kolejowych przystanku Komańcza-Letnisko znajduje się cmentarz z czasów I wojny światowej. Spoczywają tu zmarli w transporcie żołnierze armii austro-węgierskiej, którzy jako ranni czy chorzy wracali koleją na leczenie do swoich rodzinnych krajów za Karpaty. W większości byli to honwedzi węgierscy. Według relacji mieszkańców Komańczy, chowano tu także jeńców wojennych, dziesiątkowanych przez głód i epidemie chorób zakaźnych, których zatrudniano w miejscowym kamieniołomie oraz przy budowie dróg, naprawie mostów i torów kolejowych. Jesienią 2005 roku ogrodzono cmentarz i opatrzono odpowiednim opisem. Stojący pośrodku ledwo zauważalnych zbiorowych mogił krzyż wzywa do modlitwy – wieczny odpoczynek daj im, Dobry Boże. Leśny chór podejmuje zanoszoną przez nawiedzających to miejsce modlitwę… A nad całym wzgórzem króluje i płaszczem swym osłania Ona – Leśna, Niepokalana!
s. M. Bogumiła Z.
Matce Bożej Leśnej
Pani w zieleni jodeł stojąca
jak biały obłok ciszy
bądź pozdrowiona!
Tyś od pożaru strzegła ścian klasztoru
modlitwą sióstr z troską go osłaniając
znasz brzęki łańcucha młodego akowca
co śladem krwi poszedł ku wolności
I słów Prymasa słuchałaś z czułością
wiodąc Go prosto aż do bram nadziei
Kapłan Męczennik stanął tu w zadumie
na czas swej śmierci szukając pomocy
Tu przybywają białych sióstr szeregi
by Ci swą młodość ochotnie darować
Lilio bez skazy
Żywiczna Pochodnio Miłości
i w zwątpień ciemnej nocy
Niepokalana Strażniczko w Komańczy
Konwalio Leśna pożarem złotych liści
otulona wśród gwiazd powodzi
Ściel nam trudną drogę czeremchy kwiatem
Gwiazdo Przewodnia do Portu Wieczności
Bądź błogosławiona…
Ciszą się kładzie czas w Komańczy
przetykany modlitwą
zapachem ziół i graniem świerszczy
Lecz nad wszystkim góruje
Postać Pielgrzyma z laską w dłoni
który idzie poprzez Polską Ziemię
budząc nas znów na Zmartwychwstanie.
(ks. Zbigniew Czuchra MS)